wtorek, 13 grudnia 2011

Kindle na Tropach Yeti

Antropolog zadziwia się światem i nie rozstaje się z dyktafonem. Nigdy nie wiadomo, kiedy natkniemy się na interesującego rozmówcę.

A ostatni rok nauczył mnie jeszcze jednego. Antropolog nie rozstaje się ze swoim Kindlem. Nigdy nie wiadomo, kiedy przydadzą się wgrane rozmówki w przedziwnym języku, czy historia kraju odległego o tysiące kilometrów od domu. Wgrywam sobie historie i słowniki. A potem cieszę się widząć błysk porozumienia w oczach babci z doliny odciętej od cywilizacji, gdy powiem jej parę słów w jej języku. Biorę tysiące ksiażek ze sobą i w każdej chwili mogę sprawdzić szczegóły, które umknęły mi wcześniej. Mogę lepiej zrozumieć świat i jego ludzi.

Na zdjęciu antropolog w dolinie Nubry ;)

sobota, 1 października 2011

Antropolog jako przedmiot (podmiot?) obserwacji

Antropolog na tegorocznych wakacjach poczuła się dziwnie. To nie ona robiła zdjęcia kolorowym autochtonom, to nie ona zadawała tysiące pytań. Robili to oni. Ci obcy, inni i niepokojąco tęczowi. To oni zadawali pytania, wypytywali o rodzinę, o kraj, o zwyczaje. I robili zdjęcia - czasami ukradkiem, czasami bezczelnie (ileż razy antropolog sama to robiła wcześniej!) tworząc kolejne portrety. Czasami prosili o zgodę, wtedy nieśmiało stawali obok i uśmiechali się szczęśliwi do obiektywu. A potem wciskali dzieci do potrzymania, ustawiali kolejkę kuzynów do kolejnego zdjęcia, zagadywali, pytali, uśmiechali. Nigdy nie dotykali sami. Po raz pierwszy w życiu antropolog poczuła ulgę. To nie tylko ona kradnie innym życie i opowieść.

piątek, 30 września 2011

nieporozumienie kulturowe

Legia grała wczoraj z Hapoelem TelAviv. Kolejny mecz w fazie grupowej Ligi Europy. Każdy ważniejszy mecz zaczyna się zapierającym dech widowiskiem, czyli oprawą. Są to przeważnie starannie przygotowane "kartoniady" w czasie których tysiące fanów, którzy siedzą na Żylecie z kartoników układają obraz. Do tego olbrzymie flagi i rzadko (niestety!) race. Tym razem było podobnie.
Gdy tylko piłkarze pojawili się na stadionie na całej trybunie północnej pojawił się napis "Jihad Legia", a nad nim obraz oczu.
Nie mogłam być tego wieczoru na Łazienkowskiej i gdy tylko dowiedziałam się o tej oprawie odetchnęłam z ulgą. Bo musiałabym się rozdwoić. Jedna połowa by wyszła oburzona, druga została i oglądała wspaniałe widowisko, jakie w po przerwie pokazała Legia.

Łatwo przykleić kibicom Legii metkę antysemityzmu. Zwłaszcza po czymś takim. Problem w tym, że świat nie jest czarno-biały. Po pierwsze poza tym jednym zdarzeniem, raczej nie było haseł antysemickich w czasie meczu (piszę raczej, bo nie było mnie tam, a atmosferę oceniam na podstawie różnych relacji). A po drugie hasło to (Legia Dżihad) funkcjonuje w zupełnie innym kontekście od dobrych paru lat. Oznacza po prostu oddanie klubowi, lojalności i walkę z innym klubami i w potocznym rozumieniu kibiców Legii tylko to oznacza. "W kulturze islamu dżihad oznacza dokładanie starań i podejmowanie trudów w celu wzmocnienia wiary i islamu" - tak tłumaczy hasło "Dżihad" wikipedia. I własnie w takim kontekście powinno się interpretować to hasło na Legii.

Skandalem jest, że akurat taka oprawa została przygotowana na mecz z drużyną izraelską. Jest to niesmaczne i uważam, że takiej oprawy stanowczo nie powinno być. Bo została zupełnie niezrozumiana. Uważam, że cały szum w okół wczorajszego meczu jest jak zwykle przede wszystkim nieporozumieniem kulturowym, a nie celowym posunięciem antysemickim, jak przedstawiają to niektóre media. Po prostu ktoś nie pomyślał, chciał sprowokować, pokazać się, ale raczej nie chciał obrazić. Szkoda. Tylko media znowu przypną metkę antysemityzmu. Bo nad Wisłą najłatwiej w ten sposób wszystko interpretować. Taka historia.

I jeszcze jedno na koniec - dlaczego nikt nie komentuje tego, że kibice gości mieli flagi z sierpem i młotem?

poniedziałek, 12 września 2011

czwartek, 26 maja 2011

nad grobem tatarskiego chana, czyli antropologia i botanika

Antropolog (jak zwykle na badaniach) łażąc po lesie dotarł do jedynego w Polsce stanowiska azalii pontyjskiej. Spóźniłam się o jakiś tydzień, bo większość kwiatów już przekwitła. Przelazłam heroicznie (i chyba bezprawnie) przez ogrodzenie malutkiego rezerwatu, żeby powąchać ostatnie kwiaty. Nie pachniały. Autochtonka, która przydybała antropologa w trakcie tych niecnych poczynań z radością opowiedziała, że zapach azalii działa jak narkotyk, więc lepiej żebym uważała. Grzecznie przytaknęłam i spytałam o tatarów. Autochtonce nic nie było wiadomo o takowych, ani jej mężowi, który pojawił się zza krzaków jeżyny. Tatarów i wodzów tatarskich nie było. Ale azalia pachnie. Oboje wciągnęli donośnie nosem powietrze na potwierdzenie swojego twierdzenia. Ostrożnie powąchałam leśne powietrze, ale nadal nic nie czułam.

Podobno pod Leżajskiem azalię zasadzili w XIII wieku Tatarzy w czasie swojego rajdu na Europę. Mieli oni sadzić krzaki na grobach swoich wodzów. Najbliższe stanowisko azalii znajduje się 250 km na wschód, na Wołyniu ("Sama widzisz! Wszystko łączy nas ze Wschodem, z Kresami" powiedziała przez telefon babcia). Czy wydma na której rosną azalię jest tatarskim kurhanem? Nie wiadomo. Miejscowi nie znają legendy o tatarach i z niedowierzaniem słuchali jej. "Eeee, te krzaki? Zawsze tu rosły" - powiedział spotkany autochton.

piątek, 15 kwietnia 2011

nowości ze SPE i nie tylko

Garść wiadomości z Pracowni Etnograficznej:

1. Ruszyła w końcu nowa strona Pracowni: etnografia.org. Stary adres, nowa forma i treść. Można tam poczytać o starszych projektach Pracowni, ale też są uaktualniane wiadomości o tym co się dzieje, a dzieje się dużo.

2. Dzisiaj i jutro odbędzie się oficjalne otwarcie "Dużego Pokoju" - wspólnej inicjatywy Pracowni, Art61, Rozwoju w Biały Dzień i IWB. Wygraliśmy razem konkurs na lokal na Koszykowej i rozpoczynamy działalność. "Duży Pokój to miejsce na szeroko pojętą kulturę - przestrzeń, w której będą mogły prowadzić i rozwijać swoją działalność organizacje, teatry, artyści, filmowcy, animatorzy, performerzy i inne osoby oraz grupy nieformalne, amatorzy, młodzi twórcy i profesjonaliści. To miejsce otwarte i dostępne dla wszystkich." Więcej informacji na fb i stronie Pracowni.

3. Halo Warszawo - jeden z projektów Pracowni został nominowany w konkursie s3ktor na najlepszą inicjatywę pozarządową w kategorii społeczeństwo obywatelskie. Zapraszamy do głosowania! Oddać na nas głos można tutaj: http://konkursy.um.warszawa.pl/S3KTOR

4. Dobrych newsów z Pracowni jest mnóstwo. Dostaliśmy dofinansowanie na różne projekty - stare i nowe, mamy wspaniały lokal (który niestety teraz trzeba utrzymać), działamy, pracujemy i się dobrze bawimy - więcej informacji na naszej stronie.

5. Wiosna! Na Mazowszu kwitną zawilce i sasanki.

poniedziałek, 28 marca 2011

krajobraz kulturowy

Kraina wygasłych wulkanów - tak się reklamują góry i pogórze Kaczawskie. Czytałam trochę o Dolnym Śląsku, ale to co zobaczyłam zaskoczyło mnie zupełnie. Wydawało mi się w mojej ignorancji, że Dolny Śląsk to takie coś w stylu Mazur. Tylko zamiast jezior odkryłam całkiem spore góry, zamiast pałaców zamki średniowieczne, a do tego olbrzymie domy, jeszcze większe stodoły, dawne obory z kamiennymi kolumnami podtrzymującymi sklepienia, krzyże pokutne, kościoły pokoju i oczywiście wulkany. Obcy świat, którego istnienia nawet nie podejrzewałam. "To będą moje Indie tego lata" powiedział WŁ, a ja mu pozazdrościłam i przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, po co szukam wrażeń na końcu świata, skoro tak zadziwia mnie kraj, który znajduje się tuż obok.

poniedziałek, 7 marca 2011

podpatrzone w tramwaju

Żeby usiąść, młody człowiek w połpancerzu musiał wyjąć miecz zza skórzanego paska. Położył go na kolanach i oparł się o wysoką tarczę. Wpatrywał się w przesuwający za oknem tramwaju krajobraz marcowej Warszawy, co jakiś czas poprawiając miecz leżący na kolanach. Zauważyłam go akurat, gdy w moich słuchawkach zabrzmiały słowa piosenki Lao Che: "W tramwaju jadę na wojnę...".

piątek, 4 lutego 2011

podsłuchane w autobusie

...i droga Pani, ona bez przerwy choruje, ta Kasia. Zmiany w oskrzelach jej wyszły! Bo ona ciągle siedzi w przeciągu i okno otwiera jeszcze. Kaloryfer podkręca i okno otwiera. To nie dziwne, że ciągle choruje, droga Pani. A poza tym, droga Pani, ona się kąpie!

3.02 2011 autobus 117, Warszawa Mokotów