czwartek, 26 maja 2011

nad grobem tatarskiego chana, czyli antropologia i botanika

Antropolog (jak zwykle na badaniach) łażąc po lesie dotarł do jedynego w Polsce stanowiska azalii pontyjskiej. Spóźniłam się o jakiś tydzień, bo większość kwiatów już przekwitła. Przelazłam heroicznie (i chyba bezprawnie) przez ogrodzenie malutkiego rezerwatu, żeby powąchać ostatnie kwiaty. Nie pachniały. Autochtonka, która przydybała antropologa w trakcie tych niecnych poczynań z radością opowiedziała, że zapach azalii działa jak narkotyk, więc lepiej żebym uważała. Grzecznie przytaknęłam i spytałam o tatarów. Autochtonce nic nie było wiadomo o takowych, ani jej mężowi, który pojawił się zza krzaków jeżyny. Tatarów i wodzów tatarskich nie było. Ale azalia pachnie. Oboje wciągnęli donośnie nosem powietrze na potwierdzenie swojego twierdzenia. Ostrożnie powąchałam leśne powietrze, ale nadal nic nie czułam.

Podobno pod Leżajskiem azalię zasadzili w XIII wieku Tatarzy w czasie swojego rajdu na Europę. Mieli oni sadzić krzaki na grobach swoich wodzów. Najbliższe stanowisko azalii znajduje się 250 km na wschód, na Wołyniu ("Sama widzisz! Wszystko łączy nas ze Wschodem, z Kresami" powiedziała przez telefon babcia). Czy wydma na której rosną azalię jest tatarskim kurhanem? Nie wiadomo. Miejscowi nie znają legendy o tatarach i z niedowierzaniem słuchali jej. "Eeee, te krzaki? Zawsze tu rosły" - powiedział spotkany autochton.