sobota, 5 maja 2012

8 kobiet


3 maja 2012 roku o godz. 14: 58 siedząc w kawiarni Bambi przy budapesztańskiej ulicy Frankel Leó 2-4, która to kawiarnia niemal rok wcześniej, bo 1 maja 2011 obchodziła swoje pięćdziesiąte urodziny, popijając wino 200 forintów za kieliszek, tj. jakieś 3 złote, przeczytałam w polskiej wersji „Fieldwork in Morocco” Paula Rabonowa zdanie, że „kultura jest interpretacją”, a „podstawowe dane są już kulturowo zapośredniczone przez ludzi, których kulturę jako antropolodzy badamy” (Rabinow 2010, s. 128). Tego samego dnia wieczorem dowiedziałam się, jaka piosenka została polską piosenką Euro 2012.

W kontekście lawiny komentarzy dotyczących zespołu Jarzębina i ich piosenki „koko euro spoko”, warto z tej perspektywy przyjrzeć się nie temu jaką wartość estetyczną reprezentuje ta piosenka, lecz temu, dlaczego i w jakim kontekście ta piosenka powstała, w jakim jest wykonywana, w jakim kontekście została przez internautów wybrana i przede wszystkim jak i dlaczego jest tak komentowana. 



Zespół Jarzębina, co w ostatnich dniach nie raz już zostało napisane, to zespół kobiecy, który w zdominowanym przez mężczyzn i maskulinizm świecie piłki nożnej, pokazuje coś co jest po prostu inne. Można by nawet pokusić się o użycie słowa „Inne” pisanego przez wielkie „I”, bo tu nie dość, że na arenę wkraczają kobiety, jako te „Inne”, jako nie-mężczyźni, jako "Obce", to estetyka przez nie reprezentowana także jest „inna”, jest daleka od tego, co kojarzone jest powszechnie z estetyką stadionową. [Ja rozumiem ją jako „żłopanie piwska” i śpiewy rodem z pociągu pełnego jeśli nie kibiców, to chociaż chłopaków wypuszczonych do rezerwy dzierżących w dłoniach szaliki, czy to z symboliką narodową, klubową czy też rezerwisty (która odeszła już do lamusa, gdy Polska zrezygnowała z zasadniczej służby wojskowej) – i wiem, że jest to jedynie moja wizja].

To także nieoswojona przez stadion, ale również przez media estetyka stroju ludowego. I nie jest to znany powszechnie Łowicz, Kraków czy Zakopane, lecz Biłgoraj, region z pięknym, prostym, skromnym białym strojem, który wygląda TAK. (Warto zaznaczyć, że stroje noszone przez członkinie zespołu Jarzębina są luźną interpretacją tego stroju).

Inna jest też estetyka białego śpiewu, który Jarzębina od lat wykonuje, a który od razu usłyszałam brzmiący gdzieś w tle puszczając sobie pierwszy raz na youtubie „Koko Euro Spoko”.

Istotny i interesujący jest też wątek genderowy, o którym Katarzyna Szustow napisała u Lisa. Że to „bojowe babki”. Warto przeczytać. O TUTAJ. Tu także wątek owej „Inności”, innej płci, jest dominujący.

Szokująca dla komentujących może być też konfrontacja z wiekiem uczestniczek, które dobiegają do osiemdziesiątki i nie odkrywają zanadto swojego ciała. Co innego w przypadku Rusłany, która wykonując piosenkę „Wilde Dances” inspirowaną ludową muzyką ukraińską (i przy okazji eksponując swoje ciało) podbiła serca głosujących na nią w Eurowizji. Ukraińskość w warstwie muzycznej, banał i tandeta w warstwie tekstowej („Może to tylko szaleństwo/ Świat obraca się dookoła, dookoła, dookoła/ Shee-ree-kee-die, shee-ree-kee-dam-day/ Chcę byś mnie pragnął/ Tańczę w koło w koło wkoło”) pociągnęła za sobą tłumy w 2006 roku.

Mam nadzieję, że Europejczycy, którzy coraz silniej zwracają się ku temu co w jakimś stopniu jest tradycyjne, zagłosują na Buranovskiye Babushki, i z zainteresowaniem przyjmą naszą „INNOŚĆ”. Inność, która w tym przypadku nie jest folklorem i ludowością, lecz swoistą grą przeszłości ze współczesnością eksponującą lokalny, regionalny charakter Lubelszczyzny świadomie zinterpretowany przez 8 kobiet, które wpuściły na stadiony, prawie jak na salony, to, co do tej pory nie miało tam dla siebie miejsca.