wtorek, 9 grudnia 2008
kamienna
Oczywiście wychowana na Starym Mokotowie nawet nie mogłabym kibicować innej drużynie. I nawet to nie był jakiś specjalny temat rozmów na podwórku. To było jasne. Dlatego owi kibice Legii cieszący się w metrze z jakiegoś zwycięstwa, oprócz zadziwienia etnograficznego, budzili moją sympatię i chyba zrozumienie.
Pierwszy po przerwie zimowej mecz ligi Legia zagra "na wyjeździe" 28 lutego. Będą to derby Warszawy na Konwiktorskiej. Ania zaproponowała, żebyśmy incognito przeszły się na "kamienną", czyli po prostu kupiły bilety i nie wychylając się ze swoimi sympatiami obejrzały ten mecz z trybun Polonii. Najpierw mnie zmroziło, a potem zaczęłam wynajdywać powody dla którego lepiej by tego było nie robić. Tłum kibiców Polonii jawił mi się jako przerażający potwór (oczywiście z czarnym podniebieniem!), wcielony chaos i w ogóle wszystko-co-może-być-najgorszego. Po chwili dotarła do mnie moja wizja i zaczęłam się śmiać.
Obcy ma czarne podniebienie.
Obcy mówi dziwnym językiem.
Obcy przysiada się w autobusie i zagaduje.
Obcy nosi szalik Polonii?
a tak w ogóle to ów "obcy" powinien być przedmiotem moich studiów, a nie "swój". Kiepski ze mnie etnograf.
piątek, 28 listopada 2008
poniedziałek, 24 listopada 2008
Polacy i Ukraińcy. Odsłona 1
Tak czy inaczej na poziomie kontaktów trochę wyższych niż wspólne spożywanie alkoholu, warto przynajmniej trochę znać język, aby nie doszło do pomyłek, które potem procentują wieloletnimi konfliktami.
Jednym z elementów dyskusji związanych z Cmentarzem Orląt we Lwowie był problem napisu, który powinien znaleźć się na jednej z mogił. Ukraińcom nie podobało się się słowo "bohatersko" - woleli "героїчно". Dla Polaków (poza samym uporem) nie powinno być żadnej różnicy czy ktoś tam (bo czy ktokolwiek pamięta kto?) ginął bohatersko czy heroicznie. Dla Ukraińców różnica była i niepotrzebnie strona polska upierała się. Strona ukraińska mogła natomiast odpuścić, zważywszy, że napis był po polsku, a po polsku aż takiej różnicy między tymi słowami nie ma. Zresztą podejrzewam, że po ukraińsku też wielkiej różnicy nie ma, a obie strony kłóciły się z przyzwyczajenia.
Przypomniałam sobie o tym wszystkim podczas oglądania 3 tomowego albumu o Lwowie wydanego z okazji 750 lecia miasta. Dzieło jest trójjęzyczne (ukraińsko-angielsko-polskie) i prawdę mówiąc ciarki mi przeszły podczas czytania polskiego tekstu.
Oto fragmenty:
"Miasto Lwów wynikło na miejscu osady, która wolą księcia Daniela Halickiego zaznała przekształcenia się w punkt warowny (...) Ze zaniknięciem rodu książąt galicyjskich, z nastaniem czasów waśni i bezładu, ziemie galicyjskie stały się łupem dla zagarnięcia przez agresywnych sąsiadów. Nie zaniechała tych napadów krótkoterminowa władza oligarchów bojarskich, jednak druga interwencja na Galicję polskiego króla Kazimierza III w roku 1349 rozwiązała sprawę na korzyść Polski, w taki sposób zachodnie ziemie ukraińskie na dłuższy okres okazały się w niewoli."Nie chcę i nie wolno mi krytykować ukraińskiej wersji historii. Uważam, że czytanie takich wizji może wiele nauczyć, sprowokować refleksję. Zresztą podobnych, jednostronnych wizji w Polsce pewnie jeszcze więcej. Żeby daleko nie sięgać przywołam Wiadomości telewizyjne z 11 listopada. Był wtedy reportaż ze Lwowa w którym ani razu nie padły słowa "Ukraina" czy "Ukraińcy". Można było natomiast usłyszeć, że „to nasza ziemia”, oraz, że Lwów to „świadectwo kilkusetletniej historii kultury i nauki”. Wstyd.
Tak czy inaczej, wydając ten album w tak fatalnej wersji językowej Ukraińcy pogłębili tylko konflikt. Nie można poważnie potraktować kogoś, kto pisze, że "miasto wynikło" czy dalej w tekście: "Lwów - to bardzo szczegółowe miasto dla całej Ukrainy" (a w szczegółach, jak wiadomo, siedzi diabeł). I ten szczegół, że ktoś pomyślał sobie, że zna polski doprowadził do zepsucia świetnego albumu.
Dlatego zaraz siadam do wkuwania języków. I mam nadzieję, że już nigdy nie będę we Lwowie pytać się o serniki, chcąc kupić zapałki.
Słowniczek:
дружина (ukr) - żona, drużyna (pl) - команда
кіт (ukr) - kot, kit (pl) - замазка (podobno, ufam słownikowi), кит (ukr) - wieloryb
Сірники - zapałki
sobota, 22 listopada 2008
poniedziałek, 17 listopada 2008
nius sprzed miesiąca
http://opcit.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=68&Itemid=2
Nagrodzonym w konkursie - GRATULUJĘ!
piątek, 14 listopada 2008
kiepski "podryw" - cd.
Siedziałam w autobusie usiłując trafić do jakiegoś urzędu na drugim końcu miasta i denerwowałam się, że nie wiem do końca dokąd jadę. Na kolejnym przystanku usiadł koło mnie młody mężczyzna i przywitał się. Nie pamiętam czy mu odpowiedziałam, ale na pewno mężczyzna kontynuował próbę nawiązania kontaktu, bo spytał co czytam. Czytałam sobie wiersze Herberta. Uznałam chyba, że na taką intelektualna rozmowę z Obcym mogę sobie pozwolić, bo wdałam się w rozmowę na temat wierszy. Oczywiście po chwili padło pytanie czy jestem katoliczką (dlaczego Oni się zawsze o to pytają?) . Coś tam odburknęłam i usiłowałam chyba uciec, ale tak czy inaczej skończyłam z karteczką z numerem telefonu w kieszeni do owego miłego pana. Na tym historia się skończyła.
Czy byłam rasistką, bo karteczka wylądowała od razu w koszu?
Jakiś czas temu czytałam wypowiedzi imigrantów (azylantów?) mieszkających w Polsce i jeden pan (nie pamiętam skąd pochodził, ale gdzieś z Afryki) skarżył się, że ludzie się odsuwają, gdy wita się siadając koło nich w autobusie: "bo u nas dobre wychowanie nakazuje się przywitać".
Zderzenie kultur czy "tandetny podryw"?
czwartek, 6 listopada 2008
Kiepski podryw?
Warszawa, słynna dzielnica Praga Północ. Sobotni wieczór, godzina 22.45. Tramwaj linii 21 skręca w ulicę Kijowską. Zdezorientowani pasażerowie wysiadają, by przejść na właściwy przystanek. K. również wysiada – to jej przystanek. W uszach słuchawki, więc nie wie dokładnie, co mówią podenerwowani ludzie. Podchodzi do niej chłopak. Trudno określić jego wiek. Coś mówi. Proszę powtórz, nie usłyszałam – mówi K. W odpowiedzi słyszy: Ale ty się mnie nie bój. Ja tylko chce z Tobą porozmawiać, chciałbym Cię lepiej poznać. Moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Razem przechodzą przez przejście dla pieszych rozmawiając o jego propozycji. K. stwierdza: Nie, nie mam czasu. Muszę wracać do domu. Odwraca się i odchodzi. Czy dlatego, że:
- nie interesuje ją tandetny podryw w środku nocy?
- śpieszy się do domu?
- jest rasistką?
niedziela, 2 listopada 2008
1 listopada a amerykański indyk
Jest jeszcze ta druga "cmentarna rodzina", którą przychodzimy odwiedzać tego dania i która świadczy o tych wszystkich losach rodziny. Ten ma rosyjskie nazwisko, ci się przechrzcili, tamci byli ewangelikami, a tego grobu nie ma i zapalamy mu świeczkę w symbolicznej dolince katyńskiej. Ta część "cmentarnej rodziny: daje nam poczucie bezpieczeństwa, przypomina kim jesteśmy (albo kim powinniśmy być, kim nie jesteśmy i kim chcielibyśmy zostać). Przypomina nam o naszej chcianej bądź niechcianej tożsamości.
1 listopada jedziemy w rodzinnie strony spotkać się z "cmentarną rodziną". Tego święta nie da się przeżyć w innym miejscu. Musimy wrócić do korzeni. Musimy, tak jak Amerykanie w Dzień Dziękczynienia, przejechać często setki kilometrów, aby na chwilę zatrzymać czas i spotkać się z rodziną. Nie jemy indyka, a prezydent nie ułaskawia jednego z tych biednych ptaków. Jemy za to pańską skórkę i organizujemy wypominki. Inna tradycja, inne zwyczaje, ale może sens ten sam -
zatrzymać się i poczuć, że jest gdzieś moje miejsce na świecie?