wtorek, 30 listopada 2010
dziadek z auschwitz
"Mój dziadek też zginął w Auschwitz. Spadł z wierzyczki strażniczej" - dowcip, kóry usłyszała antropolożka piątkowej nocy. Wrócił do niej po kilku latach, gdy zapytana we Wrocławiu o cel swojej tam wizyty, opowiedziała o Sprawiedliwych. "Tych, co Żydom w czasie wojny pomagali". "Nie! Nie! Nie mów o tym, to straszne!" - powiedział pierwszy interlokutor. Drugi dla rozładowania napięcia podzielił się starym dowcipem. Jakby zapomniał, a może wcale nie wiedział, o szmalcownikach, "Strachu" Grossa, Kielcach, AKowcach, którzy w powstaniu warszawskim rozstrzeliwali Żydów. Jakby zapomniał, kto w Jedwabnem tę stodołę podpalił.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Oczywiście, że zapomniał, albo nie wiedział, albo wyparł. Na tym polega słodka tajemnica pamięci. Pamiętamy to co chcemy, to co przyjemne. Dlaczego dzieciństwo zwykle jest takie wspaniałe? A dla innych nie istnieje. Ono jest albo dobre, albo go nie ma.
Nikt nie pamięta o szmalcownikach. o Getcie trudniej zapomnieć, bo było za duże, ale na pewno o wiele lepiej pamięta się twarze kolegów z dzieciństwa, tych którzy przeżyli wojnę.
Zresztą czy my mamy prawo oceniać ich pamięć? Ja nie jestem w stanie oskarżać moich dziadków o coś co zrobili, albo czego nie zrobili.
Ja tego nie przeżyłam. Moje życie nie stawia przede mną wyborów, aż tak dramatycznych wyborów.
Prześlij komentarz