piątek, 10 grudnia 2010

antropolog jako feministka

Spółdzielnia zrobiła remont kominów i rynien. Wszystko trochę się przeciągnęło, przyszła zima, ale w końcu nadszedł ten dzień, gdy należało "odebrać" pracę od wykonawcy. Ponieważ pan prezes, ani drugi przedstawiciel zarządu nie mogli tego dnia przyjść, sprawa pozostała w zawieszeniu. Nieśmiało zgłosiłam swój akces. W końcu też jestem z zarządzie. Panowie spojrzeli na mnie z powątpiewaniem.
"To pani wejdzie na dach?", "Nie boi się pani?", "A może poczekamy z tym?".
Chciałam powiedzieć, że bywałam w zimie po górach. Chciałam powiedzieć, że przepaście nad którymi chodziłam bywały dużo większe niż 4 piętra naszego budynku i największa ekspozycja nie robi na mnie wrażenia(poza zachwytem, rzecz jasna).
Nie powiedziałam, bo po co?
Następnego dnia przyszedł inspektor budowy, który miał razem ze mną odbierać robotę i pierwsze co zrobił to spojrzał na mnie podejrzliwie i zapytał "to pani wejdzie na dach?".

Czy chęć wejścia na dach robi ze mnie feministkę?

1 komentarz:

Kruszka pisze...

nie wiem czy z ciebie feministke, ale na pewno ci kolesie to jakies totalne cwoki byly... trzeba bylo sobie pouzywac na nich jednak (np. a co? panowie sie boja?)