środa, 1 kwietnia 2009

Kapliczka. Badania terenowe na Spiszu

Mieszkamy w Rzepiskach. To wioska z jednym z najpiękniejszych widoków na Tatry. Zawsze chodziliśmy tu na spacery, teraz zamarzyło nam się zanocować. Rzepiska leżą po drugiej stronie Białki, więc to już nie Podhale, to Spisz ("idziemy na węgierską stronę" powtarzamy sobie zawsze przekraczając granicę). Wieczorem, po szybkim przebiegnięciu się na nartach po okolicy, gospodarz zaprasza nas wódkę. "Pijemy po góralsku" zarządził, a ja szybko przypominam sobie zasady (przepicie do sąsiada, rytualne strzepnięcie ostatnich kropel, nalanie), aby nie zdradzić się brakiem kompetencji kulturowych. Na szczęście, szybko okazuje się, że dotyczy to tylko mężczyzn. Ja dostaję pozwolenie na piecie we własnym tempie.
Rozmawiamy. O pogodzie, o ogrodzie, ziemi, polowaniach (na ścianie wisi imponująca kolekcja), miodzie i o wsi.
Gospodarz opowiada o konflikcie.
Dawno, dawno temu jego prapradziadek wybrał się w podróż do Ziemi Świętej. Przywiózł stamtąd 8 nasion wiązu. 7 się nie przyjęło, zmarniało, jedno wyrosło i drzewko zostało uroczyście posadzone koło kapliczki. Rosło sobie spokojnie do czasu gdy we wsi nie pojawił się nowy ksiądz i przy poszerzaniu drogi do kościoła nie przyciął dużego już drzewa tak, że nie wiadomo, czy ono w ogóle przeżyje. Wieś jest zbulwersowana.

Wiąz koło kapliczki został zniszczony w imię innej "świętej" sprawy - drogi do kościoła. Która siła okaże się silniejsza? Ksiądz czy święte drzewo?

Brak komentarzy: