Wiosna do Olecka przychodzi później. Przynajmniej później niż na Mokotowie, ale pewnie wcale nie później niż należy. W każdym razie tego roku postanowiła zignorować kalendarz, bo 21 marca było zimowo i chłodno. Dzieci ze szkoły miały poważny problem: jak utopić marzannę, skoro jezioro zamarznięte. Ktoś zasugerował, żeby podejść do przerębli, ale na to stanowczo nie zgodziła się nauczycielka. Po dłuższych negocjacjach marzannę postanowiono spalić pozostawić na lodzie. I tak leży do tej pory, bo spalenie się nie udało, a jezioro - jak było, tak i jest zamarznięte. Na szczęście wiosna jednak postanowiła odwiedzić to najzimniejsze miasto w całych Niemczech i od razu zrobiło się przyjemniej i weselej. Olecko (stare nazwy to Margrabowa, albo Treuburg) było najzimniejszym miastem według przedwojennych kronik. W marcu 1940 roku (w marcu!) odnotowano prawie -40 stopni. Więc chyba powinnam się cieszyć z tej późnej marcowej wiosny i pamiętać, że jestem NA PÓŁNOCY. Przypomina mi zresztą o tym na każdym kroku lokalne stowarzyszenie "Przypisani do północy". I jak powiedział mój promotor "oni tak przeżywają, że mieszkają na północy, że zupełnie zapominają, że dalej na północ, też żyją ludzie".Na północy od Olecka są Sedranki, a dalej?
